Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście nakazał kontynuowanie przez prokuraturę postępowania w sprawie użycia gazu wobec polityczki Razem i Lewicy, Magdaleny Biejat w czasie protestów kobiet w 2020 r.

- To bardzo dobra wiadomość dla kobiet i mężczyzn, którzy w trakcie protestów byli prześladowani przez policję – mówiła Biejat odnosząc się do decyzji sądu.

Prokuratura w zeszłym roku umorzyła śledztwo w sprawie zaatakowania gazem pieprzowym Magdaleny Biejat przez policjanta na Placu Powstańców w trakcie protestów kobiecych. Senatorka złożyła zażalenie do sądu, który nakazał wznowienie postępowania.

- Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście uznał, iż sprawa została umorzona przedwcześnie, że pomimo 3 lat pracy nie udało się ustalić sprawcy przekroczenia uprawnień. W związku z tym sąd uznał, że prokuratura nadal powinna prowadzić czynności, a policja powinna pomóc ustalić sprawcę – poinformowała mecenas Anna Mazurczak, która reprezentuje Magdalenę Biejat w tej sprawie.

- To bardzo dobra wiadomość dla kobiet i mężczyzn, którzy w trakcie protestów byli prześladowani przez policję. Te osoby były bezprawnie legitymowane, zatrzymywane, przeciwko, którym bez podstaw wytaczano śledztwa prokuratorskie – podkreśliła wicemarszałkini Senatu.

- Przez osiem lat najbardziej antykobiecy rząd łamał prawa kobiet, nie tylko w zakresie praw reprodukcyjnych oraz prawa człowieka – mówiła ministra ds. równości Katarzyna Kotula. Jak podkreśliła PiS protesty w sprawie kobiet w latach 2016-2020 były legalne. - Upolitycznione służby, prokuratura, policja działały na rzecz tej antykobiecej koalicji, która inspirację czerpała prosto z Kremla. Na szczęście wszystko to skończyło się 15 października – oceniła.

Jeżeli będzie trzeba znów wyjdziemy na ulicę

- Kobiety pomogły nam wygrać wybory. Dziś drogie dziewczyny mogę obiecać, że zrobimy wszystko, żeby ostatnie osiem lat tej antykobiecej koalicji rządowej zostało do końca rozliczone. Żeby każda sprawa - tak jak sprawa Magdaleny Biejat - znalazła swój szczęśliwy finał. Żebyśmy dowiedzieli się, kto na polityczne zlecenie działał wtedy przeciw kobietom. Kto używał pałek, kto używał gazu przeciwko posłankom i przeciwko kobietom – zadeklarowała.

- Nie po to kobiety pomogły nam wygrać wybory, abyśmy znów musiały wychodzić na ulicę. Ale jeśli 11 kwietnia nie będą procedowane ustawy dotyczące praw reprodukcyjnych i prawa do aborcji i jeśli większość rządowa będzie przeciw tym ustawom, to jesteśmy gotowe znowu wyjść na ulice polskich miast i miasteczek – zapowiedziała senatorka Anna Górska.

7 kwietnia idźcie na wybory i pokażcie, że chcecie praw kobiet

- 15 października skończyły się czasy zamordyzmu, kiedy prawa obywatelskie do zgromadzeń i protestu były tłumione. Odzyskaliśmy prawa obywatelskie i mówienia tego czego rządami, ale nie odzyskałyśmy wszystkiego tego co poprzedni rząd nam zabrał. Jeżeli będzie trzeba, będziemy wychodziły na ulice, ale ta najważniejsza demonstracja dziś dla nas wszystkich nadchodzi 7 kwietnia. To kolejne wybory. Wybory, które są dla nas - kobiet - szansą, by raz jeszcze zawalczyć o nasze życie, nasze zdrowie, nasze bezpieczeństwo i naszą przyszłość – mówiła ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

- 7 kwietnia możecie pokazać zielone światło prawom kobiet oraz żółtą lub czerwoną tym, którzy przeciwko prawom kobiet się opowiadają. Głosujcie na Lewicę – zachęcała.